USA

Dolecialam wczoraj do Minnesoty okolo 16.10. Na lotnisko w Warszawie przyjechalismy spóźnieni, więc bylam za późno na odprawe bagaży. Na szczęscie skorzystalam z odprawy internetowej wiec jakos wszystko poszlo. W Paryżu też bylo za malo czasu, i bylam na styk. A w Cincinati na szczęscie jest male lotnisko wiec tez wszystko poszlo planowo. Z wyjątkiem tego, że walizki nigdzie nie bylo. Ale gdyby nie to nie zdążylabym na samolot.
W większosci niebo nad Europą wyglądalo tak:


W samolocie do Usa, kolo mnie siedziala Savannah, więc porozmawialysmy tochę po angielsku. Jak nie wiedzialam jak cos powiedzieć nie przejmowala sie tym. Pomogla mi nawet później na lotnisku w Usa.



Host rodzina czekala na mnie przy odbiorze bagazu, trzymając przerobioną flagę Polski oraz tabliczkę Gosia.


Od razu mnie poznali, jak jeszcze zjeżdzalam ruchomymi schodami. Później od razu poszlimy zglosić zaginięcie bagażu i okazalo się, że w Paryżu przeniesli do zlego samolotu. I przez to prezenty jeszcze nie dalam. Torba ma przyjsc dzisiaj.
Od razu jak przyjechalismy poszlismy do fast foodu, a potem zostawilismy Ingrid w jej Uniwersytecie.
Wieczorem poznalam Paula, który mnie dzisiaj zawiózl do szkoly, gdzie trenowala Kristen tenis. Oprowadzila mnie po niej. Szkola jest ogromna-chodzi tam okolo 1100 osób. W poniedzialek prawdopodobnie pójdę wybrać przedmioty. Dzis dostalam tylko masę papierków do wypelnienia.

Parę zdjęć szkoly:


Jadalnia, na razie bez stolików.


Glówne wejscie do szkoly.



Sala gimnastyczna.

Host rodzice musieli dzis pojechać na pogrzeb wiec zostalam sama w domu. Wykorzystalam ten czas, aby porozmawiać z rodziną i ze znajomymi z Polski.
Moje miejsce przy stole. Z boku kartka z lotniska w razie jakby przyszedl bagaż:


Po za tym, jest tu pelno wiewiórek ;) I widać dużo różnić między zachowaniami ludzi w Polsce a tutaj.