poniedziałek, 6 września 2010

Wisconsin

Plany się zmienily więc nie spędzilismy dlugiego weekendu u rodzicow host taty.
Pojechalimy za to rodzinnie na wycieczkę rowerową tym samym szlakiem, którym dzień wczesniej wybralam się z host mamą na spacer.
H. rodzice zapomnieli tylko powiedziec Kristen, na którą scieżkę rowerową jedziemy, wiec akurat wybrala tą drugą. Po okolo 30 minutach wszyscy bylismy spowrotem razem i moglismy ruszyć w trasę.







Na koncu sciezki rowerowej jest restauracja, więc wybralismy się tam na lody. Obok niej są trzy pola namiotowe, gdzie można przyjechac na camping.






Wieczorem mielismy kolacje, na którą zaproszeni byli dziadkowie. H. ojciec z dziadkiem grali w karty, usilujac mi przy tym tlumaczyć... ale dalej nie mam pojęcia jak dokladnie liczy się punkty na końcu tej gry.
------------------------------------------------
Dzis wybralismy się na wycieczkę wzdluz jeziora Lake Pepin, po stronie Wisconsin. Niestety większosc dnia padalo, więc nie mam zdjęć jeziora.
Pierwsze miejsce w które się udalismy byl sad. Ogromna ilosc jablek, oraz sklep w ktorym je sprzedawali.
Wyroby z jablek:









Później na chwile stanelismy przy tabliczce z historią nazwy miasta. Najpierw ją h. mama przeczytala a potem strescila jak najlatwiej:
- Indianskiej dziewczynie rodzice znalezli chlopaka, ale ona nie chciala za niego wyjsć bo podobal jej się inny chlopak, a że nie mogli byc razem to popelnila samobójstwo z tej górki na zdj (króciutko, i o wiele prosciel niż jest na tej tabliczce :D )
Zdjęcie robione z samochodu bo padalo.. dlatego obraz nie najlepszej jakosci:




Później pojechalismy na lody. Wszyscy oprócz dziadka wzieli o smaku cookies. Jedna galka kosztowala 1$ a byla wielkosci czterech galek w Polsce.
Poza tym sklep nie sprzedawal tylko lody:




Następnie pojechalismy do pobliskiego miasteczka, które wszędzie mialo już Halloweenowe dekoracje.


Taki Harley mam przywiesć? :D


Kolejnym przystankiem bylo Wabasha już w Minnesocie, gdzie miesci się National Eagle Center.


Na scianie byla mapa, a obok pinezki do przypięcia. Zaznaczylam Przemysl. Polska byla oznaczona tylko 5 razy.


Sala z orlami:





W sali obok mozna bylo posluchac o orlach. Po wylozonej teori, przyszedl facet z orlem i karmil go mięsem królika. Lecz orzel po 3 kawalkach sie najadl i juz nie chcial zabitego szczura...




Po pokazie czekala mnie niespodzianka. Wychodząc uslyszalam, ze dwie kobiety ktore staly za mną rozmawialy po Polsku. Więc udalo mi sie chwile z nimi porozmawiać. Jedna pochodzila z Rosji a druga z Niemiec (potrafią mówić po polsku bo ich rodzice są Polakami) a obecnie obie mieszkają kolo Chicago.



Miasteczko:





Już nie ma co zazdroscic... jutro tak jak kazda osoba w Polsce ide do szkoly. Więc trzeba będzie wczesniej (o 4h!!) wstać...

Mój podzial lekcji:

Dzień A:

1. Human Anatomy/Phys ( 7:40-9:00 )
2. AP Chemistry ( 9:05-10:25 )
3. Psychology ( 10:30-11.50 )
4. Lunch ( 11:50-12:20 )
5. Ad. Period ( 12:20-12.50 )
6. Algebra II ( 12.55-2.15 )

Dzień B:

1. World Religions ( 7:40-9:00 )
2. World Geography ( 9:05-10:25 )
3. American Literature I ( 10:30-11.50 )
4. Lunch ( 11:50-12:20 )
5. Ad. Period ( 12:20-12.50 )
6. Art ( 12.55-2.15 )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz